środa, 17 września 2014

Rozdział 1 i pół


Z cichym jękiem przewróciłam się na plecy i zbadałam sufit w poszukiwaniu głośników. Oczywiście je znalazłam, no może nie do końca. Na suficie w każdym rogu było skupisko małych dziurek, przyjęłam, że to muszą być głośniki wbudowane w sufit.

Zauważyłam też jedną oczywistą zmianę. Z szyb, jeszcze chwilę temu sczerniałych, wydobywało się takie same jaskrawe światło jakie świeciło w pokoju.

Nie starając się już zbytnio podnosić, aby znów nie wywołać zawrotów głowy przewróciłam się na brzuch i podniosłam się na czworaka. Nawet to wymagało ode mnie nie lada wysiłku. Podpełzłam do ściany i chwyciłam się jej jak topiący deski. Podciągnęłam się do góry opierając plecy o ścianę, a nogi przyciągając do piersi.

Patrzyłam przed siebie, a na mnie patrzył jakiś mężczyzna. Wyglądał całkiem normalnie, jak biznesmen. Miał granatowy garnitur z czerwonym krawatem, brązowe włosy i drobny zarost. Oczy miały bardzo dziwny, turkusowy kolor jakby facet nosił szkła kontaktowe – i tak też mogło być w rzeczywistości. Wokół oczy i ust nie utworzyły mu się jeszcze zmarszczki, choć musiał być trochę po czterdziestce. Z tego wywnioskowałam, że za często się nie uśmiechał i nawet nie wyglądał na takiego.

Już otwierałam usta, aby zapytać gdzie jestem i dlaczego nie porwał, ale było to tak banalne, że na pewno wiedział iż spróbuję zadać to pytanie. Dlatego zmieniłam tok myślenia i zamiast tego powiedziałam:

– Fajny krawat.

Z gardła mężczyzny wyrwał się charkot jakby zaraz miał się roześmiać. Kąciki ust zadrżały, ale po chwili opanował się i stwierdził:

– Nie sądziłem, że odważysz się na aż taką impertynęcje – splótł ręce za plecami, a jego usta ułożyły się w grymas, którzy – przy odrobinie wyobraźni – można było nazwać uśmiechem.

Nie odezwałam się, bo nagle poczułam okropną suchość w ustach. Rozkaszlałam się, a po chwili usłyszałam jak facet w garniturze wydaje komuś polecenie podania mi picia.

Jakiś cudem zdławiłam kaszel, ale nadal czułam pieczenie w gardle. Po dłuższej chwili po mojej prawej stronie rozsunęła się podłoga, a wyjechała z niej butelka wody i szklanka.

Łypnęłam niepewnie na mężczyznę, a on powiedział.

– Pij śmiało. Nie zamierzam cię otruć ani odurzyć i tak siedzisz w zamknięciu, z którego nie da się wydostać.

Pewnie nawet bym nie tknęła tej wody gdybym tak bardzo jej nie potrzebowała. Sięgnęłam wodę i zaczęłam pić prosto z butelki. Opróżniłam ją w kilku łykach. Westchnęłam czując jak niedobór płynów w organizmie zostaje zapełniony. Odłożyłam butelkę na miejsce. W momencie, gdy odsunęłam rękę podłoga jak winda odsunęła się w dół razem ze szklaną i zużytą butelką. Następnie podłoga wjechała na swoje miejsce zacierając jakiekolwiek ślady istnienia klapy w podłożu.

Spojrzałam na mężczyznę, który stał nadal w tym samym miejscu co go zostawiłam.

– Miło mi cię wreszcie poznać – odezwał się lekko mrużąc oczy jakby nie był pewny co o mnie myśleć. – Długo czekałam na ten moment i wreszcie on nadszedł.

Stwierdziłam, że już dość wycierpiałam. Spojrzałam na niego ze złością.

– Kim ty w ogóle jesteś? – warknęłam.

– Och – mężczyzna zakrył ręką usta. – No jasne, nie przedstawiłem się. Nazywam się Erick Whistler.

Pokiwałam ponuro głową. Jego nazwisko brzmiało tak jak nazwisko każdego czarnego charakteru w filmie. Było w nim coś twardego, mrożącego krew w żyłach, choć brzmiało dość pospolicie. Weźmy na przykład Freddy Kruger. Erick Whistler brzmiało prawie tak samo przerażająco.

– I porwałeś mnie, ponieważ… – pokiwałam na niego głową prosząc, aby zakończył zdanie.

Erick przechylił głowę w bok jak zdziwiony szczeniak – ale dla jasności nie miał w sobie nic ze szczeniaka. No chyba, że szczeniaka pit bull terier.

– Jesteś wyjątkową osobą – powiedział wreszcie powodując, że na mojej twarzy wykwitł wyraz niezrozumienia. – Masz pewne zdolności, których nie jesteś do końca świadoma. Wiemy oboje, że doskonale masz świadomość, że potrafisz więcej niż przeciętny człowiek.

– W jakim zakresie? – spytałam go z zaciętą miną.

Erick odchrząknął zirytowany.

– W zakresie energii psychicznej, oczywiście.

Zmarszczyłam brwi upewniona w przekonaniu, aby bronić swoich racji do końca.

– Nie rozumiem.

Whistler pokręcił głową, a jego ręce zza pleców powędrowały do kieszeni. W takiej pozie wyglądał nieco młodziej, jak nastolatek z twarzą dorosłego.

– Nigdy ci się nie zdarzyło, że chciałaś zabrać szklankę ze stołu, a ona spadła, gdy przybliżyłaś do niej rękę nawet jej nie dotykając? Nigdy nie spowodowałaś, że ubranie, które chwilę temu było mokre nagle stało się suche? Czy gdy byłaś zła nie posłałaś swojej ciotki na ścianę?

W moich oczach pojawiło się zaskoczenie.

– Śledziłeś mnie? – wyjąkałam.

Erick pokręcił pośpiesznie głową.

– Nigdy osobiście. Mam mnóstwo wtyczek na całym świecie i już w Bułgarii miałem cię na oku. Straciłem cię, gdy razem ze swoją ciotką wyprowadziłyście się z kraju po śmierci twoich rodziców. Ale znalazłem parę miesięcy temu. Nie mogłem dłużej czekać, gdy miałem cię na wyciągniecie ręki.

Patrzyłam na niego wielkimi oczami nadal niewiele rozumiejąc.

– Co chcesz ze mną zrobić? – Byłam zaskoczona spokojem słyszalnym we własnym głosie.

– Na pewno nie chcą cię skrzywdzić, Hurricane – zapewnił, a ja zamarłam.

– Jak mnie nazwałeś?

– Hurricane – uniósł kąciki ust.

– Nazywam się Aleka Petrov – zaprotestowałam, ale uciszył mnie gestem ręki.

– Kiedyś się tak nazywałaś, lecz teraz należysz do mnie jako projekt pod nazwą Hurricane.

–Huragan jak ten wiatr? Ale dlaczego?

– Przekonasz się – poinformował tajemniczo po czym światło po drugiej stronie szyby zgasło zostawiając mnie z pytaniami na które nie mogłam uzyskać odpowiedzi. 

***

Dodaję ten rozdział jako "pierwszy i pół", bo w tym pierwszym niewiele mogło się wyjaśnić - jest strasznie krótki. No to teraz orientacyjnie wiadomo o czym będzie opowiadanie. 
No to teraz pozdrawiam i komentować :* 

1 komentarz:

  1. Masz rację rozdział pierwszy dużo nie mówił i cieszę cię, że dodałaś to 1 i 1/2:)
    Tutaj mamy już troszkę konkretów. Bohaterka ma na imię Aleka i ma moc. Już się robi ciekawie:)
    Później mamy Ericka. Chyba cię nie zdziwię pisząc, że jakoś go nie specjalnie polubiłam?;)
    I co z tym projektem "Hurricane"?

    Nic to, lecę czytać dalej:)

    [szalone-zapiski.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń